– AGRESJA – PROBLEM DZISIEJSZEGO RATOWNICTWA MEDYCZNEGO

……….Krzysztof Wiśniewski kierownik Działu Usług Medycznych i Szkoleń, ratownik medyczny i pielęgniarz o agresji jako problemie współczesnego ratownictwa medycznego. Niestety naszego pogotowia również nie ominął ten problem o czym możecie się Państwo dowiedzieć z poniższego artykułu.

IMG_8969

………..Ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym stanowi, że osoba udzielająca pierwszej pomocy, kwalifikowanej pierwszej pomocy oraz podejmująca medyczne czynności ratunkowe korzysta z ochrony przewidzianej w ustawie  z dnia 6 czerwca 1997 roku – Kodeks Karny (Dz.U. 2016.0.1137 t.j.) dla funkcjonariuszy publicznych: „Kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.” Ale co rozumieć przez agresję fizyczną? Jedna z definicji mówi, że jest to atak na drugiego człowieka bez narzędzi lub z ich wykorzystaniem (nóż, kij, ale również oblanie płynami, oplucie itp.). Agresja ta skutkuje odpowiedzialnością karną jak wspomniałem wyżej, ale również cywilną. Z tytułu odpowiedzialności cywilnej w przypadku agresji możemy żądać odszkodowania za szkodę (obrażenia, ale i urazy psychiczne).

Czy to jednak powstrzymuje pacjentów, ich znajomych i rodziny, od agresji skierowanej w stronę ratujących ich życie i zdrowie ratowników medycznych, lekarzy i pielęgniarek? Niestety NIE!

Zespoły Ratownictwa Medycznego muszą podczas każdej interwencji pamiętać o swoim bezpieczeństwie – to podstawa w naszej pracy. Jestem ratownikiem medycznym – pielęgniarzem, od zawsze pracującym w ratownictwie medycznym. Izba Przyjęć, Klinika Medycyny Ratunkowej, Zespoły Ratownictwa Medycznego to środowisko mojej pracy. Wszędzie spotykałem się (i spotykam do dzisiaj) z agresją pacjentów i ich rodzin. O agresji słownej nie będę dużo pisał – jest ona odczuwalna praktycznie każdego dnia w naszej pracy. Podniesiony głos, wulgarne słowa, krzyki, wyzwiska, zastraszania – to wszystko wypuszczam drugim uchem, nie chcę tego słyszeć, a może już nawet nie słyszę. Uznaję to za naturalny język co niektórych moich pacjentów. Nie każdy wie, że nawet agresja słowna wobec personelu medycznego może mieć konsekwencje prawne. Taki agresor może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej i cywilnej. Skutkuje to przede wszystkim odpowiedzialnością z art. art. 212 k.k. – zniesławienie (pomówienie), lub z art. 216 k.k. – znieważenie. Przestępstwo zniesławienia jest przestępstwem prywatnoskargowym, co oznacza, że jego ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego.

O agresji fizycznej napiszę więcej, ponieważ to najbardziej mnie martwi w naszej pracy i jednocześnie zastanawia – dlaczego tak się dzieje? Trzeba o tym mówić, o tym jestem przekonany i ścigać każdy taki przypadek indywidualnie i rzetelnie. Personel ochrony zdrowia, a szczególnie osoby pracujące w systemie ratownictwa medycznego, codziennie walczą o zdrowie i życie swoich pacjentów. Robią to profesjonalnie, z powołania, z satysfakcją i oddaniem. Nie możemy dłużej tolerować sytuacji kiedy odpowiedzią na nasze poświęcenie i profesjonalizm jest agresja, opluwanie i brak szacunku! Już w studium zawodowym, a później na studiach uczyli mnie, że bezpieczeństwo ratownika jest nadrzędne, że to podstawa, że jeśli jest niebezpiecznie to nie wchodź, uciekaj, powiadom dyspozytora, powiadom Policję. Pamiętam z czasów mojej edukacji motto: „Dobry ratownik to zdrowy i żywy ratownik”. Zawsze i każdego dnia w pracy w ZRM ja i moi koledzy oceniamy sytuację (pod względem bezpieczeństwa) przed wejściem do mieszkania, przed podejściem do miejsca zdarzenia, do poszkodowanego i jeśli stwierdzamy, że pacjent jest agresywny lub może za chwilę okazać agresję (w większości przypadków to się czuje – nazwijmy to na potrzeby artykułu „instynkt medyka”), wycofujemy się w bezpieczne miejsce – najczęściej wracamy do ambulansu, bo to nasz azyl (lub jak niektórzy mówią „drugi dom”) – i tam oczekujemy na przyjazd powiadomionej bezzwłocznie Policji. Później wchodzimy już do pacjenta w asyście funkcjonariuszy (i zawsze krok za nimi). Jeśli stwierdzamy, że agresywny pacjent wymaga pilnej pomocy medycznej i wykonania medycznych czynności ratunkowych, decydujemy się na zastosowanie przymusu bezpośredniego, a pomaga nam w tym policja lub straż pożarna (tak mówi litera prawa). Co jeśli koledzy pacjenta są agresywni, a Ty medyku widzisz leżącego między nimi człowieka, który ma aktywny krwotok? Chcesz podejść i za każdym razem dostajesz po głowie! Policji brak! A wiesz, bo masz taką wiedzę, że kilka minut krwotoku to wyrok dla tego człowieka. Sytuacja z życia. Trudna sytuacja.

Jednak nie zawsze już na początku akcji ratunkowej może być niebezpiecznie, nic na to nie wskazuje, a instynkt medyka milczy. Jednak w trakcie wizyty pacjent staje się agresywny słownie, fizycznie, wyciąga nóż czy pistolet i kładzie na ławie przed tobą (fakt z pobliskiego Bydgoszczy pogotowia ratunkowego), bo i tak się zdarzało. Co wtedy? Wtedy musimy improwizować, działać sytuacyjnie, jakoś wydostać się z mieszkania, powiadomić dyspozytora, a jeśli trzeba obronić się, wyrwać agresywnemu pacjentowi i uciekać… uciekać… uciekać… Tak uciekać – to nie wstyd, nie ujmie nam to męskości Panowie. Nikt z nas nie chce się wdawać w walkę, bijatykę z pacjentem, czy jego kolegami. Ale niestety czasy zmusiły nas do tego, że musimy potrafić się bronić, ochronić, wyrwać napastnikowi, uciec. Stąd w Bydgoszczy szkolenia ze Służbą Więzienną i Policją z samoobrony i stosowania przymusu bezpośredniego. W WSPR dzięki uprzejmości i pomocy Komendy Wojewódzkiej Policji, odbyliśmy praktyczne szkolenia z tego zakresu już kilka lat temu. Ale gdy już zapominaliśmy powoli o agresji i zdobytych umiejętnościach (i każdy z nas przestawał być już Bruce’m Lee) okazało się, że pora wrócić do tego tematu – i to jak najszybciej. Agresja w stosunku do nas jest coraz częstsza, coraz więcej mówi się i słyszy o takich przypadkach w całej Polsce. To martwi i przeraża jednocześnie. Dziś aktualnie uczymy się samoobrony i stosowania przymusu bezpośredniego od świetnych instruktorów z Grupy Interwencyjnej Służby Więziennej Zakładu Karnego Bydgoszczy – Fordonu. Uczymy się, jak unieruchomić i przytrzymać napastnika. Uczymy się podstaw samoobrony, jak już znajdziemy się w sytuacji bez wyjścia!!! Proste rzeczy i podstawy, ale bardzo przydatne, jak się okazuje w naszej pracy. Wszyscy szkolą się z zaangażowaniem, bo wiedzą, że to może się przyda już na najbliższym dyżurze. Nikt z nas ciągle nie potrafi odpowiedzieć sobie na pytanie – dlaczego? Przecież jedziemy ratować ludzkie życie, pomagać w chorobie, reanimować, ratować w wypadkach. Niestety dzisiejsze czasy zmuszają nas do kształcenia się nie tylko z medycyny ratunkowej ale i samoobrony. Jak mówi mój kolega: „DRAMAT!”

Kim są pacjenci agresywni? Dlaczego są agresywni? Są to głównie pacjenci pod wpływem alkoholu lub środków psychoaktywnych (narkotyki, dopalacze). To pacjenci „weekendowi” i „świąteczni” – tak ich nazywamy. Wtedy królują wyżej wymienione substancje. To główne przyczyny agresji z mojego i innych doświadczenia. I nie tylko pacjenci są agresywni, czasami są to koledzy poszkodowanego, ale i rodzina pacjenta(!). Oczywiście są też pacjenci z chorobami psychiatrycznymi, ale o nich nie wspominam. U nich agresja występuje z powodu zaostrzenia choroby np. schizofrenii i tu musimy być przygotowani na taką ewentualność. Agresja jest w tym przypadku spowodowana chorobą. Również hipoglikemia, czyli spadek poziomu glukozy, może wywołać agresję, czy inne podobne zachowania u pacjentów – ale tu sytuacja jest zrozumiała dla każdego medyka. Oczywiście są i inne przyczyny agresji pacjenta: choroba, ból, sytuacja, w której się znalazł (wypadek komunikacyjny), resuscytacja i śmierć bliskich. Ale i niewydolna podstawowa opieka zdrowotna! Ktoś powie: jak to? Przykład: pacjent szukając pomocy, dzwoniąc do kilku przychodni, gdzie w dwóch nikt nie odbiera telefonu, a w trzeciej odsyłają go do pogotowia ratunkowego. Wybiera numer 999, dyspozytor medyczny wiedząc, że to nie jest wizyta dla systemu ratownictwa medycznego jest pierwszym medykiem, który doświadcza agresji – tej słownej, werbalnej. W końcu wizyta zostaje przyjęta, bo dyspozytor ma odesłać pacjenta – skoro poradnia powiedziała NIE??? Więc koledzy i koleżanki z ZRM – zrozumcie też dyspozytorów medycznych. No i wreszcie przyjeżdżamy my. Pacjent ma nerwy na przysłowiowej nitce. Nam dostaje się za całą organizację opieki zdrowotnej, za wszystko i wszystkich, za całe zło świata. Niestety niektórzy są agresywni bez przyczyny – tak po prostu, dla „zabawy”, w imię zasady: „zobaczcie jaki jestem gość”. Bywa i tak.

Od początku stycznia 2017 roku w WSPR zgłosiliśmy do Policji 6 przypadków naruszenia nietykalności cielesnej personelu zespołu ratownictwa medycznego. Ktoś powie, że to mało, mając na uwadze, że każdego miesiąca w naszym rejonie operacyjnym mamy ponad 4.000 wyjazdów. Ja powiem – o 6 razy za dużo. Z czym spotkali się ratownicy medyczni na miejscu wezwania? Były to uderzenia ręką lub głową, popychania, kopnięcia. Na szczęście nikt z naszych pracowników nie odniósł poważniejszych obrażeń. Pamiętamy wydarzenie z Poznania, gdzie ratownik medyczny nie miał tyle szczęścia i odniósł dużo groźniejsze obrażenia. Pamiętajmy również, że pomimo niegroźnych fizycznych skutków agresji, pozostają jeszcze urazy psychiczne. Jeśli zajdzie taka potrzeba, nasza stacja jest gotowa w każdej chwili zapewnić pracownikom, którzy uczestniczyli w takich sytuacjach opiekę psychologa/psychiatry.

A oto niektóre sytuacje (tylko z bieżącego 2017 roku) związane z agresją, odnotowane w WSPR:

Styczeń 2017 roku – pacjent po spożyciu alkoholu, agresywny słownie – wulgarny, popycha, uderza ratownika głową w twarz, kopie – zespół ratownictwa medycznego musi wycofać się do ambulansu.

Marzec 2017 roku – pacjent po spożyciu alkoholu, agresywny słownie i fizycznie, uderza ratownika i policjanta.

Marzec 2017 roku – pacjent po spożyciu alkoholu, uderza pięścią ratownika medycznego w twarz.

Maj 2017 roku – agresywni poszkodowani – słownie i fizycznie, kobieta i mężczyzna, pod wpływem alkoholu – mężczyzna bardzo agresywny, wulgarny, uderza, grozi ratownikom medycznym nożem, przeszkadza w wykonywaniu czynności medycznych.

Warto wspomnieć, że coraz częściej w swojej praktyce medycy z zespołów ratownictwa medycznego, spotykają się z bronią palną ostrą i gazową oraz koniecznością zaopatrywania ran postrzałowych. W Bydgoszczy w ostatnich latach odnotowano kilka incydentów z użyciem broni palnej ostrej i gazowej:

  • Wspólna interwencja Policji i Pogotowia Ratunkowego w hipermarkecie Tesco – zabór broni policjantowi przez pacjenta/zatrzymanego i postrzelenie funkcjonariusza; strzały w bezpośredniej odległości od członków zespołu ratownictwa medycznego.
  • Wspólna interwencja Policji i Pogotowia Ratunkowego – pacjent strzela z broni gazowej do policjanta; strzały w bezpośredniej odległości od członków zespołu ratownictwa medycznego.
  • Strzelnica sportowa w Bydgoszczy – osoba korzystająca ze strzelnicy popełnia samobójstwo przykładając sobie pistolet do głowy, stojąc bezpośrednio przy instruktorze strzelania.

Może czas zmodyfikować edukację studentów ratownictwa medycznego i wprowadzić obowiązkowe zajęcia z medycyny pola walki – TCCC lub zmodyfikować ją na potrzeby cywilnego ratownictwa medycznego. Nie może, źle powiedziałem – to czas na takie szkolenia.

Musimy w końcu powiedzieć dość agresji w stosunku do pracowników ochrony zdrowia, ratowników medycznych, pielęgniarek i lekarzy. Wszyscy my pracujący w ZRM i SOR udzielamy pomocy w nagłych sytuacjach zagrożenia zdrowotnego. Ta pomoc musi być udzielona szybko i pilnie. Agresja nam tego nie ułatwia, a raczej powoduje, że pomoc musi zostać odroczona na rzecz uporania się z agresorem. Myślę, że wszystkim nam należy się szacunek. To my każdego dnia, również w niedzielę i święta, wstajemy rano, żeby miasto czuło się bezpiecznie. O nas się nie mówi zbyt często w mediach, nas nie widać na filmach i w wiadomościach. Zabezpieczamy pacjenta na miejscu zdarzenia, wykonujemy medyczne czynności ratunkowe i transportujemy pacjenta do szpitala (ładuj i jedź), bo musi tam trafić w „złotej godzinie”. Nie ma nas, gdy na miejscu jest już telewizja i prasa, gdy jest transmisja w tv z miejsca zdarzenia – bo w tym czasie ratujemy życie, czy to na miejscu zdarzenia, czy w ambulansie, czy już podczas transportu do szpitala. Często też jesteśmy już zadysponowani do innego wezwania – bo u nas nie ma czasu na oddech. Po zakończeniu reanimacji musimy w kilka minut być w gotowości do następnego wyjazdu. Może warto więc zacząć o nas mówić nie tylko wtedy, gdy coś się wydarzy złego, gdy ktoś popełni jakiś błąd. A szczerze mówiąc praktycznie nie ma skarg na zespoły ratownictwa medycznego. Każdego miesiąca zespoły WSPR w Bydgoszczy wyjeżdżają ponad 4.000 razy. W ubiegłym roku nie było żadnej zasadnej skargi. I tak jest też od początku tego roku. Błędu medycznego nie stwierdziliśmy żadnego! Jakość usług jest wysoka i mieszkańcy naszego miasta i rejonu mogą czuć się bezpiecznie – to mogę zagwarantować w imieniu swoim i wszystkich pracujących na „pierwszej linii ognia”. Prosimy więc o szacunek do naszego zawodu i do nas osobiście! Kiedy ktoś z Państwa bez względu na porę dnia i nocy zadzwoni pod numer 999 lub 112 – my będziemy zawsze – każdy dla nas jest pacjentem, nawet ten agresor, o którym dziś mowa.

A jak się bronić przed agresją?

Coraz większa liczba ratowników medycznych kupuje sobie (indywidualnie, prywatnie) dostępny bez pozwolenia gaz pieprzowy. Jest on całkowicie legalny – opisuje go art. 11 Ustawy o broni i amunicji. By legalny gaz pieprzowy został użyty zgodnie z przepisami, musi być wykorzystany tylko i wyłącznie w chwili zagrożenia zdrowia, życia lub mienia. Gaz możemy stosować jako narzędzie do samoobrony zarówno wobec człowieka, jak i agresywnego zwierzęcia. Użycie gazu jest dozwolone tylko w momencie obrony koniecznej. I niestety ratownicy medyczni naszej stacji musieli kilka razy użyć gazu, gdy zagrożone było ich życie i zdrowie, gdy byli już bez wyjścia! To przykre, ale prawdziwe… przyszedł czas, że musimy się bronić. Nie zawsze Policja jest szybko dostępna, a oczekując na jej przyjazd musimy umieć uwolnić się od agresywnego napastnika i mieć czym go zniechęcić do dalszej agresji i tu przychodzi z pomocą wspomniany gaz pieprzowy.

Dyspozytorzy medyczni często już po zebraniu wywiadu wiedzą lub domyślają się, że sytuacja, do której wysyłają zespół ratownictwa medycznego, może być potencjalnie dla nich niebezpieczna i dysponują jednoczasowo i bezzwłocznie patrol Policji. Wtedy do takiego mieszkania, do pacjenta, ratownicy medyczni wchodzą w asyście Policji. Widok Policji przy boku ratowników medycznych w większości zniechęca agresorów – ale bywa i tak, że i to nie powstrzymuje od agresji. Warte przemyślenia jest wyposażenie zespołów ratownictwa medycznego w nasobne przyciski alarmowe z lokalizacją GPS, które alarmują bezpośrednio dyspozytora medycznego i dyżurnego Policji, że medyk jest w niebezpieczeństwie. Wtedy automatycznie zostaje wysłany patrol Policji w miejsce zdarzenia. Kamizelki kuloodporne – to norma dla paramedyków z USA, gdzie sytuacje z użyciem broni palnej są na porządku dziennym. Ale to są inne realia. Jednak wracając na nasze podwórko warto wspomnieć, że Krakowskie Pogotowie Ratunkowe jako pierwsze w Polsce zakupiło w ubiegłym roku dla swoich ratowników medycznych kamizelki kuloodporne (balistyczne). Zaczęło się od Światowych Dni Młodzieży, na które zakupiono pierwsze kamizelki – mając na uwadze możliwość i prawdopodobieństwo zamachu terrorystycznego. Nagrywanie wizyt, rejestrowanie obrazu i dźwięku – to również dobry pomysł i sposób na agresorów (i nie tylko). Pacjent jeżeli będzie świadomy, że zespół ratownictwa medycznego ma sprzęt rejestrujący, dwa razy zastanowi się nad swoim postępowaniem i chęcią agresji skierowanej w kierunku medyków.

Nie mam osobiście wiedzy i informacji, żeby ktoś zrezygnował z pracy z powodu sytuacji niebezpiecznej, kontaktu z agresywnym pacjentem.  Ratownictwo medyczne to pasja, to coś więcej niż zawód – nie tak łatwo zrezygnować z bycia ratownikiem medycznym, z tego co przynosi nam radość i satysfakcję. Bo nie ma piękniejszego zawodu…

 

Kiedyś usłyszałem takie motto: „…Ratowanie człowieka jest jak narkotyk, jeśli choć raz osiągnąłeś sukces, przeżyłeś radość powrotu kogoś do życia i zdrowia, będziesz to już robił zawsze… nawet jeśli kiedyś spotka Cię porażka…”.

 

Z ratowniczym pozdrowieniem… i  życzeniem bezpiecznych dyżurów!

Krzysztof Wiśniewski

 

 

Back to top